„We wtorek, 25 czerwca, wybrałem się na trocie około godziny ósmej. Choć wielu moich kolegów rusza na łowisko skoro świt, ja przekonałem się, że nie zawsze daje to oczekiwane efekty, dlatego zwykle wychodzę nad wodę później, niż inni. Z wcześniejszych doniesień wie-działem, że ryby już weszły i tylko kwestią czasu było, kiedy uda mi się z którąś z nich spotkać. Warunki nie były jednak sprzyjające: stan wody był niski, a słońce świeciło jak przysłowiowa lampa. Jednak nie zamierzałem odpuścić, ponieważ już wcześniej w takich warunkach miałem brania troci. Systematycznie obławiałem swoje miejscówki. Pierwsza godzina minęła bez efektu. Dwóch spotkanych na łowisku wędkarzy także było bez ryby. Narzekali na pogodę, niski stan wody, ogólnie kiepskie warunki do wędkowania. Ale pomyślałem, że przecież nie po to wybrałem się na ryby, żeby teraz wracać.

W czasie swojej wędrówki doszedłem do miejsca, w którym już kilka razy złowiłem ładne ryby. Założyłem seledynowego woblera i z nadzieją w sercu rozpocząłem obławianie miejscówki. Po którymś z kolejnych rzutów poczułem tępe zatrzymanie woblera… Jest ryba! Odruchowo za-ciąłem, zaczęła się szaleńcza walka. Troć była naprawdę ogromna i sil-na. W pierwszej fazie holu odjechała, jak mówią trociarze, na ogonie. Walka toczyła się głównie w powietrzu, co mnie zaskoczyło, bo z mojego doświadczenia wynikało, że duże trocie walczą głównie w dole wody. Z trudem opanowałem szalejącą rybę, hol kosztował mnie wiele nerwów. Gdy w końcu ją podebrałem, poczułem ogromną ulgę. Pod względem długości wyrównałem swój rekord 90 cm. Waga pokazała 8,73 kg. Pomyślałem, że żyje się właśnie dla takich chwil.” 

Galerie łowców znajdziesz na stronie 6 WW 10/24

Czekamy na Twoje rekordy!

Zgłoszenia przyjmujemy TU!

https://wiadomosciwedkarskie.com.pl/rekordy-na-plan/zglos-okaz