WW: Masz ogromne tradycje chodzenia za trocią…
Marcin Strzelecki: Wędkuję od dziecka, najpierw pod opieką dziadka, który wprowadził mnie w świat wędkarstwa spławikowego i pokazał łowiska w okolicach Rewala, Niechorza, Gryfic i Pobierowa. Dziadek nie rozstawał się z wędką praktycznie do końca swego długiego żywota, a przeżył prawie 100 lat. Niemal trzy dekady temu, tuż po ślubie, przeniosłem się do Karlina i to tam właśnie rozpoczęła się moja przygoda z trociami. Teść był zagorzałym trociarzem, jak również jego brat i wujek. Dzięki nim wszedłem w środowisko łowców tych szlachetnych ryb. Rozmawiało się o trociach, chodziło razem na ryby, żyło rytmem wchodzących na tarło i spływających ryb. Największy wpływ na moje wędkarstwo miał wujek. To on zaszczepił we mnie miłość do troci, dał mi pierwsze przynęty, a przede wszystkim przekazał mi swoją wiedzę i doświadczenie.
Czy lato i wczesna jesień to dobry czas na troć?
Pod koniec czerwca do pomorskich rzek zaczynają wstępować trocie, często są to grube, wyrośnięte ryby. Migracji sprzyja silny wiatr na morzu i podwyższony stan rzeki. Im chłodniejsza woda w rzece stosunku do wody w Bałtyku, tym lepiej. Z dnia na dzień ryb w rzece przybywa. Początkowo trocie są agresywne, z czasem coraz trudniej skłonić rybę do ataku na przynętę. Właśnie dlatego w tym okresie wielu wędkarzy, nawet doświadczonych, odpuszcza sobie łowienie troci. Dla mnie jednak zaczyna się wtedy ekscytujący okres. Uwielbiam polować na trocie latem, przy niskich stanach wody. W takich właśnie warunkach złowiłem swoje dwie największe ryby, w tym 98-centymetrowy okaz, prezentowany na okładce tego wydania „WW”. Złowiłem go latem tego roku, w ciągu dnia, przy ostro świecącym słońcu, w niepozornym miejscu, na prostym odcinku rzeki, bez żadnych krzaków czy wodnych cieni. A innego potężnego srebrniaka złowiłem przy ciśnieniu 1042 hPa, kiedy teoretycznie ryby nie powinny brać. Nie jest to jednak łatwe łowienie, wymaga doświadczenia, szybkiego dostosowania się do warunków, odpowiedniego sprzętu i przynęt, a przede wszystkim precyzji w ich prowadzeniu.
Co to znaczy dobra trociowa miejscówka? Obławiasz konkretne stanowiska ryb, czy sprawdzasz każde miejsce?
Przy niskim stanie wody kluczowe jest to, czy w konkretnym miejscu rzeka niesie zimną, natlenioną wodę. Każde przyspieszenie nurtu, nawet niewielkie, może stwarzać korzystne warunki dla troci, które szukają nie tylko cienia, ale i zimnej, natlenionej wody. Będą to przelewy, zwaliska, zwężenia nurtu, wyjścia z zakrętów. Tam jest duże prawdopodobieństwo, że ryba się zatrzyma. Trocie uwielbiają także miejsca, gdzie na dnie rosną trawy. Natomiast z końcem sierpnia i we wrześniu, gdy troć jest już pełna ikry, można ją spotkać także w miejscach nieco spokojniejszych. Mam oczywiście „swoje” odcinki rzeki, które znam jak własną kieszeń, jak również miejscówki, co do których mam przeświadczenie, że trocie zatrzymają się w nich chętniej niż w innych. Ale rzeka żyje, zmienia się, co roku trzeba odkrywać ją od nowa. Ważne, aby wyselekcjonować miejscówki, w których złowiło się troć lub zaobserwowało jej wyjście. Można z góry założyć, że w takich miejscach zatrzymywać się będą kolejne trocie. Taka prawidłowość jest wyraźnie zauważalna.
W gronie wędkarzy łowiących trocie są tacy, którzy łowią krótko w konkretnych, znanych im wcześniej miejscach, oraz tacy, których można określić jako „dłubaczy”. „Dłubacze”, do których i ja należę, obławiają łowisko krok po kroku, nawet miejsca, które są na pierwszy rzut oka niepozorne. Wyznaczam sobie dość krótki odcinek, czy to na swoich łowiskach, które odwiedzam najczęściej, czy też na mniej mi znanych odcinkach rzeki, i starannie, krok po kroku, go obławiam. Skupiam na miejscach, w których według moich doświadczeń i z czytania rzeki wnioskuję, że może stać troć. Ale nigdy, przenigdy nie odpuszczam miejsc, które na pierwszy rzut oka nie pachną rybą. Troć może stać wszędzie. Dwa, trzy rzuty, czasami więcej, gdy coś mnie zaintryguje. Tyle wystarczy, by się przekonać, czy w danym miejscu stoi ryba.
Jak jest Twój żelazny zestaw trociowych przynęt?
Łowię głównie na woblery. To przynęty, które sam wytwarzam, stanowiące efekt moich doświadczeń, przemyśleń, a także licznych prób i testów. Są one dopasowane do mojego stylu wędkowania i moich potrzeb, ale okazało się, …”
Rady doświadczonego trociarza Marcina Strzeleckiego znajdziecie na stronie 44 WW 9/24.