Był koniec kwietnia. Pogoda na Wyspach Kanaryjskich jest bezbłędna, piękne słońce, zawsze lekki wiatr i temperatura po za sezonem w granicach 25-26 stopni. Dlatego planuję wyjazdy zawsze w kwietniu lub w październiku, bo w tym okresie nie ma upałów ani złej pogody. Ta przygoda zaczęła się od przyjazdu na przepiękną wyspę Lanzarote, której uroki uprzednio opisywałem. I tym razem, jak zawsze, skorzystałem z oferty jednego z biur podróży. Pozwalało to zapomnieć o problemach z zakwaterowaniem i wyżywieniem, a nawet z transportem, który w ramach oferty Fishing Club Lanzarote był zapewniony z hotelu do portu i z powrotem.
Na czuja
Wypływamy jak zawsze z Puerto del Carmen. Nasza łódź motorowa Katfish stoi przy nadbrzeżu, a kapitan Osiris Fernandez Rodriguez wita wędkarzy. Przed wypłynięciem kapitan sprawdza sprzęt, a bosman przynosi na pokład zamrożone kalmary na przynęty i tradycyjne kanapki. Na pokładzie jest do dyspozycji kawa, herbata i zimne napoje.
O 9 odbijamy od nadbrzeża i kierujemy się na ocean. Zajmujemy stanowiska przy burcie łodzi, a bosman szykuje przynęty z rozmrożonych kalmarów. Ranek jest trochę pochmurny, ale pełne słońce, tak jak codziennie, pojawi się koło południa. Kapitan prowadzi łódź w znane sobie miejsce. W miarę jak oddalamy się od brzegu dno swobodnie opada do 100 m. Wyholowanie dużej ryby z takiej głębokości 100 byłoby trudne, jednak, po prawie godzinie, dopływamy do miejsca, gdzie głębokość wynosi 30-32 metry. Na takim łowisku wyraźne wyczuwanie brania ryby nie nastręcza trudności. Łowi się tu bez spławika, trzymając wędkę w ręku. Przynęty nie podciągamy, samo kołysanie łodzi na fali dostatecznie drażni ryby. Na końcu żyłki, powyżej ciężarka, mamy 2 haczyki z przynętą, więc zdarza się złowić od razu 2 ryby. Wrzucamy je do skrzyni z wodą.
Na łodzi jest 12 wędkarzy. Żywców mamy „do wyboru, do koloru”. Tuż przed południem w pobliżu łodzi przepływa ogromny waleń sejwal. Wszyscy próbują zrobić mu zdjęcie, co nie jest rzeczą prostą, bo waleń wypływa raz z jednej, raz z drugiej strony łodzi. Mieliśmy szczęście, bo taki widok rzadko się zdarza.
Na kawałki kalmarów brała drobnica, więc postanowiłem założyć kawałek fileta ze świeżo złowionej ryby. Miałem szczęście – w pewnym momencie …”
Dalszy ciąg tej historii znajdziecie na stronie 68 WW 11/24.