Nowy numer "WW" 4/24

Jacek Kolendowicz: "Jedną z najlepszych znanych mi definicji wolności jest prawo wolnego wyboru. Ostatnio prawo to jest nadmiernie ograniczane, także w wędkarstwie. Ograniczanie wolności wyboru odbywa się najczęściej za sprawą bardzo wąskiej, nadaktywnej mniejszości, zwykle powiązanej wspólnymi interesami, która po dojściu do władzy próbuje zdominować spokojną większość i tworzyć przepisy „pod siebie”.

Powiadom znajomego:

W ten sposób do obiegu prawnego wtłaczane są zakazy, które nie wnoszą nic oprócz irytującego ograniczenia wolności wyboru. Nasilenie tego zjawiska obserwujemy w ostatnio polityce i niestety również w naszym wędkarstwie.

Aby w danym temacie mieć moralne prawo do krytykowania innych, powinno się najpierw zacząć od siebie. Otóż dawniej byłem zagorzałym przeciwnikiem łowienia ryb drapieżnych na przynęty naturalne, uznając spinning jako jedynie słuszną metodę łowienia szczupaków, sandaczy czy okoni. Byłem zachwycony, gdy wprowadzono ustawowy zakaz łowienia na żywca. Po pewnym czasie zakaz cofnięto, a ja zrozumiałem, że wprowadzanie prawa, którego większość wędkarzy nie akceptowała, nie miało żadnego sensu i było nieuzasadnionym ograniczeniem ich wolności. Zwłaszcza, że użalanie się nad losem małej rybki akurat w przypadku wędkarzy pachniało czystą hipokryzją.  

Moje przewrotna natura każe mi przytoczyć kolejny przykład ewolucji moich poglądów. Gdy w późnych latach 80. ubiegłego wieku pojawiła się w Polsce idea C&R (złów i wypuść), odruchowo stałem się jej przeciwnikiem. Idea wędkarstwa, polegającego na łowieniu ryby w celu ich wypuszczania, wydała mi się kompletnie nielogiczna. Tym bardziej, że była ona niezgodna z najszczytniejszymi ideałami wędkarstwa wyłożonymi w kultowej „biblii” „Wędkarz doskonały” (ang. „Complete angler”). Jej autor, Izaak Walton, wyraźnie napisał, że głównym celem wędkarstwa jest „wypoczynek człowieka myślącego”, jednak nie namawiał do wypuszczania wszystkich złowionych ryb. Przychylnie spojrzałem na C&R dopiero wtedy, gdy stałem się naocznym świadkiem, jak przybysze z kilku krajów Europy potrafili bez udziału kormoranów czy rybaków likwidować za pomocą wędek całe populacje szczupaków w rozległych zatokach szkierowych południowej Szwecji czy w wodach fińskich Alandów. Ale tym razem nie byłem na tyle głupi, aby próbować na siłę uszczęśliwiać ludzi. Sam uwalniam większość złowionych ryb, ale ..."

Cały wstępniak Jacka Kolendowicza znajdziecie na stronie 3 WW 4/24.

A co jeszcze w numerze?

Podobne wiadomości