Moje wędrówki wzdłuż Wieprza

Dariusz Zgnilec: „Dla mnie, jako wędkarza, noworoczne plany obejmują głównie wędkarskie aspekty, a najpilniejsze pytanie brzmi: gdzie będę łowił w Nowy Rok i przez resztę stycznia? Nie ukrywam, że co roku mam te same dylematy, czyli po pierwsze jak udobruchać rodzinę żeby Nowy Rok zacząć nad wodą uganiając się za pstrągami lub trociami, a następnie dokonać wyboru: pstrągi czy trocie. Od kilku lat pierwsze rozdanie wygrywają trocie, ale...

Powiadom znajomego:

Jeżeli pogoda będzie w miarę przychylna, czyli nie będzie za dużo śniegu, to raczej sezon rozpocznę na pstrągach, na Roztoczu (ach, te sentymenty!). Z doświadczenia wiem, że styczniowe pstrągi z jednej strony są leniwe, wychudzone i niechętne do współpracy, natomiast z drugiej strony mam sporą szansę na skuteczne zaprezentowanie mojej przynęty jako pierwszej i złowienie sporej ryby po kilku miesiącach spokoju nad wodą. Nie liczę tu oczywiście kormoranów, wydr i kłusowników, których w ostatnich latach jest coraz więcej, niezależnie od pory roku czy też okresów ochronnych.

Nad rzeką

Jako że moim łowiskiem numer 1 jest roztoczański Wieprz, więc tam zapewne rozpocznę swoje łowy. W styczniu na Wieprzu łowię głównie na woblery i gumy. Z czystej wygody nad wodę biorę tylko jedną wędkę, która musi obsłużyć zarówno jedne, jak i drugie. Moje Streeto Air ma 220 cm długości i ciężar wyrzutu do 10 g, co w zupełności wystarczy do właściwej prezentacji woblera, jak również odpowiedniego podania gumy. Z racji raczej niskiej temperatury i oczywiście przyzwyczajenia, stosuję żyłkę o średnicy 0,18 mm nawiniętą na kołowrotek z przednim hamulcem w rozmiarze 1000. Na początku stycznia do łowienia wybieram odcinki leśne lub przepływające przez niewielkie miejscowości, co sprawia, że jest tam sporo przeszkód, spowolnień, wśród których bytują styczniowe pstrągi. Odcinki łąkowe zostawiam sobie na wiosnę, kiedy uaktywnią się żaby, ale to już inna historia.

 

Na początek wobler

Łowienie rozpoczynam od woblera. Moje ulubione woblery (i pstrągów również), to od lat stosowane przeze mnie, zamojskie „Kokony” od Irka i „Shreki” od Piotrka. Łowiąc woblerami zazwyczaj idę w dół rzeki obławiając dokładnie krok po kroku, rzut po rzucie, całą rzekę. Nad miejscami moim zdaniem ciekawszymi, czyli dołkami, wolnymi rynnami, zakrętami lub zwaliskami, spędzam więcej czasu. Wobler swobodnie spuszczam z nurtem lub rzucam w dół rzeki i bardzo powoli prowadzę jednostajnie kręcąc korbką kołowrotka. W miejscu, w którym spodziewam się ryby, przestaję kręcić korbką i zostawiam przynętę nawet na kilkadziesiąt sekund prezentując wabik wyłącznie przez delikatne ruchy szczytówką wędki. Kiedyś, gdy byłem na pstrągach z kolegą, ten włożył dolnik pod pachę żeby zwolnić rękę i odebrać ważny telefon. Przynęta cały czas była w wodzie i po około 2 minutach nagle coś zaczęło targać wędką. Kolega w szoku, telefon wyślizgnął się i oczywiście wpadł do wody, a ryba… Ta o dziwo ciągle była na wędce próbując związać ją na supeł. Kolega, nie zważając na telefon, rozpoczął hol. Dużo w tym było szczęścia ponieważ spory pstrąg, jak się potem okazało o długości 57 cm, wylądował w podbieraku. Kolega tym samym pobił swój rekord, a pstrąg odpłynął wolny dając szczęście innym wędkarzom. Podejrzewam, że w 100 podobnych przypadkach 99 zakończyłoby się utratą ryby. Tak to jest z pstrągami - trzeba mieć trochę szczęścia.

Co do samych woblerów, to zarówno ja, jak i styczniowe, leniwe pstrągi preferujemy około 5 centymetrowe, pływające woblery typu minnow. Kolory? Wydawałoby się, że jest to temat rzeka, ale nie dla mnie. Ja stosuję 2 opcje. Pierwsza to jasne, np. typowa trociowa pomarańcza (tak, tak, działa bardzo skutecznie!), a druga to stonowany natural w kolorach perły, zieleni, czerni, brązu. Zawsze zaczynam od pomarańczy i nikt mnie nie namówi na zmianę decyzji. Obławiając zwalisko np. drzew, krzaków, zatrzymuję się około 10 m powyżej i posyłam wobler w dół pod drugi brzeg tak, żeby spływając wachlarzem znalazł się jak najbliżej zwaliska. Jeżeli w takim miejscu dam radę przytrzymać wabik i zaprezentować go dłużej, to bardzo dobrze. Wtedy szanse na dużą rybę zdecydowanie rosną.

Bardzo lubię też zakotwiczyć na dłużej na zewnętrznym łuku, gdzie nurt często podmywa burtę tworząc fajny głęboczek, który również jest doskonałym stanowiskiem grubego pstrąga. W tym wypadku również ..."

Na stronie 42 WW 1/25 Dariusz Zgnilec wędruje pstrągowym szlakiem na Roztoczu.

Podobne wiadomości