„To był wypad zaplanowany na niedzielę, 19 maja, a celem zasiadki by-ły właśnie liny. Przygotowania zacząłem dzień wcześniej. Do garnka wsypałem trzy miarki pęczaku i całość zalałem sześcioma miarkami wody. Dla uzyskania żółtego koloru dodałem kurkumy, wsypałem także dwa opakowania cukru wanilinowego żeby podbić smak. Doprowadziłem do wrzenia i wyłączyłem palnik. Po ok. 40 minutach ponownie za-gotowałem ziarna, a następnie, po wyłączeniu ognia, dochodziły pod przykryciem aż do rana. Wczesna pobudka, szybka kawa i nad wodę. Tym razem bez żony, która miała dołączyć do mnie po południu. Na łowisku znalazłem się o 4.30. Chwilę zajęło mi rozłożenie sprzętu, potem zacząłem nęcenie ziarnem. W ruch poszedł spomb. Obrałem dwa dystanse, bliższy na 40 metrze, dalszy na 60. W międzyczasie dochodził pellet, mieszanka jasnego oraz ciemnego o zapachu rybnym, który zalałem sokiem malinowym wymieszanym pół na pół z wodą z łowiska. Do podajnika szedł pellet przykryty czapeczką ze słabo namoczonej zanęty owocowej, dzięki której na dnie tworzyła się wabiąca ryby chmurka.
Na bliższym dystansie łowiłem na żółte czinkersy w rozmiarze 6-9 mm, a na dalszym na żółto-pomarańczowe waftersy.
Brania zaczęły się około godziny 9. Były to głównie jazie w przedziale 40-50 cm, a na bliższym dystansie małe karpie i leszcze. Jednak im mocniej grzało słońce, tym brania były słabsze. Zmiana przynęt nic nie dawała. Zgodnie z planem po południu przyjechała żona, rozpaliliśmy grilla. Wróciłem do przynęt, które na początku zasiadki przyniosły brania. Dzięki nim, na dalszym dystansie, w ciągu godziny złowiłem około 35 jazi. Jednak na zestawie położonym bliżej nie działo się nic, wędka stała jak zaczarowana. W końcu padła decyzja o zakończeniu wędkowania. Spakowałem podbierak, matę, w międzyczasie przerzucając ze-stawy.
Zostało mi zanęty na kilka podajników, chciałem to wykorzystać. Gdy zacząłem składać krzesło zobaczyłem branie na wędce postawionej na bliższym dystansie. Po zacięciu poczułem, że ryba jest ładna. W pierwszej chwili pomyślałem, że to duży leszcz, ale nie pasowało mi to, że podczas holu ryba pyskiem ryje w dno. Gdy zobaczyłem rybę pod powierzchnią krzyknąłem do żony, by rozwinęła podbierak, bo mam li-na i jest to ryba życia! Sam hol był dosyć szybki. Myślę, że było to spowodowane tym, że była to samica pełna ikry. Po podebraniu ryby nie mogłem uwierzyć w to, co widzę. Lin był ogromny. Łowiłem już wcześniej liny, najczęściej w przedziale 20-40 cm, czasami zdarzyła się ładna 50-tka, ale ten był o wiele większy. Miara pokazała 61,5 cm. Niestety, nie miałem wagi, żeby go zważyć. Obszedłem cały brzeg, ale żaden z kolegów też jej nie miał. Być może ten okaz byłby cięższy do oficjalnego rekordu Polski? Tego już się nigdy nie dowiem. Ryba bez-piecznie wróciła do wody.”
Decyzją Komisji Rekordowych Połowów „WW” Janusz Mieszczak otrzymuje nagrody ufundowane przez firmę Konger: kołowrotek Carbomaxx Method Feeder Long Cast 440FD oraz żyłkę Kamatsu Techron Method Feeder fast sinking 0,20/150 m.
Galerie łowców znajdziecie na stronie 6 WW 8/24.
Czekamy na Twoje rekordy!
Zgłoszenia przyjmujemy TU!
https://wiadomosciwedkarskie.com.pl/rekordy-na-plan/zglos-okaz