Z gliderami na podwodne łąki

Mateusz Pustuła: „To już ten czas, kiedy siedząc na łódce mój przyjaciel Czarek przez kilka minut z gigantycznego pudła wędkarskiego wyciąga swoje ulubione przynęty. Niektóre wbija w specjalnie przygotowaną do tego burtę łodzi, inne odkłada tuż pod nią. Rutynowym ruchem sprawdza jakość kotwic, dodatkowo oglądając je pod światło, czy któraś z nich nie kryje aby mikro zagięć. Po jego prawej stronie odkładane są te, które przejdą zabieg dodatkowego ostrzenia podręczną ostrzałką. Łódka płynie po lustrze niezmąconego wiatrem jeziora, a do miejsca docelowego zostało nam jeszcze 20 minut drogi. Czasu wystarczy więc na to, żeby Czarek wyselekcjonował TOP 10 przynęt, które pierwsze trafią do wody...

Powiadom znajomego:

Ten tekst jest inny od wszystkich, które do tej pory pisałem. Nie tylko z uwagi na to, że wrzesień darzę szczególnym upodobaniem, a w moich regionach to doskonały czas na łowienie szczupaków. Główny powód jest taki, że przynęty, które opisuję w tym artykule należą do moich ulubionych. W okresie wczesnojesiennym po gumy sięgam tylko wtedy, gdy daję odpocząć zmęczonej ręce. 90% czasu kolejne miejsca obławiam z pomocą jerków.

20 lat

Dokładnie tyle czasu minęło od kiedy złowiłem swojego pierwszego szczupaka na jerka. Miałem 17 lat, dookoła żadnego wędkarskiego mentora, więc wiedzę pozyskiwałem głównie z wędkarskiej prasy i raczkujących wówczas programów telewizyjnych. W którymś numerze „Wiadomości Wędkarskich” zobaczyłem reklamę jerków polskiej mar-ki, a następnie obejrzałem jeden z odcinków telewizyjnego programu „Taaaka ryba”, w którym łowiono szczupaki właśnie na te przynęty. To był okres na chwilę przed tym, gdy mój tata okazał się prawdziwym „hakerem” i rozkodował tuner satelitarny. Zupełnie nieświadomie dając mnie i mojemu bratu dostęp do kanałów z filmami dla dorosłych, a tak-że (co cieszyło nas równie bardzo) francuskiego, wędkarsko-myśliwskiego kanału tematycznego „Chasse & Peche”. Zanim jednak zasiedliśmy przed telewizorem, pochłaniając kolejne programy o spinningu, feederze i spławiku, wybrałem się do największego sklepu węd-karskiego w Kielcach w poszukiwaniu wspomnianego wcześniej jerka. Wydałem na niego ostatnie młodzieżowe oszczędności (prawdę powiedziawszy zakupiłem dwa). Pierwszy z nich urwałem w drugim rzucie na dobrze znanym mi zaczepie. Drugi jerk tego samego dnia dał mi pierwszego w życiu szczupaka złowionego na twardą przynętę (do tego momentu łowiłem wyłącznie na gumy). Ryba wzięła na półtorametrowej, mocno zarośniętej wodzie, a pozbawiony jakichkolwiek umiejętności po prostu ściągałem przynętę za pomocą kołowrotka. Żadnych szarpnięć, odskoków, zmian tempa, etc. Za to branie było takie, jakie pamięta się przez całe życie - huknięcie wraz ze spektakularnym wyskokiem nad wodę.

Dlaczego tak dobrze pamiętam ten moment? Szczupak mierzył 67 cm i był moim osobistym rekordem, który tata utrwalił naszym wspólnym (moim i szczupaka) zdjęciem na tle kuchennej boazerii. Tutaj powinny posypać się rzeczowniki w stylu: „mięsiarz”, „kłusownik”, „morderca”, ale niech pierwszy rzuci kamieniem ten, kto urodzony pod koniec lat 80-tych, „zarażony” przez ojca lub dziadka wędkarstwem, takiego zdjęcia w swej karierze nie miał. Szczególnie na początku lat dwutysięcznych, gdy zamiast popularnego dzisiaj „catch & release” moglibyśmy wprowadzić hasło typu „catch & reklamówka” i przyjęłoby się równie dobrze.

Od tego czasu minęło 20 lat. Wędkarstwo zmieniało się na naszych oczach. Dziś zupełnie inna jest nasza świadomość na temat tego, co słuszne i potrzebne, ale nie jest to głównym tematem tego artykułu...

Nauczyciele

Przez wiele lat od opisywanego powyżej wydarzenia łowiłem szczupaki niemal na wszystkie dostępne przynęty. Nadal bardzo lubiłem jerki, które dawały mi sporo ryb, jednak ich rozmiar nie przekraczał nigdy 10-12 cm. Było to przede wszystkim związane z tym, że mój zestaw szczupakowy składał się z wędki o ciężarze wyrzutowym do 45 g i koło-wrotka w rozmiarze 3000. Jerkami rzucałem więc na granicy górnego c. w.

Wszystko zmieniło się, gdy podczas zagranicznych wyjazdów wędkarskich poznałem wędkarzy, którzy pokazali mi na czym polega łowienie z pomocą wędek castingowych oraz multiplikatorów. Tym samym zmienił się również rozmiar stosowanych przeze mnie przynęt, które rosły i przybierały na wadze. Nie zapomnę nigdy zdziwienia kiedy 80-centymetrowy szczupak po prostu pochłonął ponad 20-centymetrową przynętę.

Sporo czasu musiało upłynąć żeby złamać stereotypy „polskiego” łowienia, a doświadczenie zebrane na zagranicznych wodach przenieść na nasze rodzime. Miałem to szczęście, że pomocą służyło mi wielu znakomitych wędkarzy, a sam proces dochodzenia do kolejnych etapów wiedzy był przyspieszony. Jedna z historii jest tutaj kluczowa dla zrozumienia mojego podejścia do łowienia jerkami.

Kilka lat temu, we wrześniu, na zaproszenie mojego kolegi Darka pojechałem nad jedno z dużych jezior polodowcowych. Celem miały być oczywiście szczupaki, które Darek zlokalizował na podwodnych łąkach na głębokości od 2 do 4 m. Miejsce niemal idealne do łowienia krępymi jerkami przypominającymi niewielkie leszcze, na których te szczupaki żerowały. Takiego lania jak wówczas nigdy nie zapomnę. Na 5 złowionych przez Darka ryb - łowiłem jedną. Co ciekawe rzucaliśmy na te sa-me kolory i rodzaje przynęt. Moje jerki były ignorowane lub odprowadzane, Darka natomiast dosłownie zażerane. Po dwóch dniach łowienia usiedliśmy przy ognisku i krok po kroku analizowaliśmy każdy element zestawu. Ta sama długość przyponów, te same przynęty, taka sama grubość czterosplotowej plecionki, jednakowa długość wędek i… Różnicę znaleźliśmy w multiplikatorze, a dokładniej w jego przełożeniu. W moim przypadku było to 5,8:1 i nawoju przy pełnym obrocie 75 cm. Darek łowił na mniejszy multiplikator z przełożeniem 6,2:1 o nawoju 68 cm. Przy bardzo szybkim i gwałtownym prowadzeniu jerków dużo lepiej wprowadzał przynęty w ruch, trzymał tempo i co najważniejsze - łowił dużo szybciej.

Szybkość

Jeżeli łowicie szczupaki to na pewno doświadczyliście takich momentów, w których ryby delikatnie trącają prowadzone przynęty lub od-prowadzają je pod samą łódkę, ale nie chcą ich zaatakować. Tłumaczymy to często tym, że nie są głodne, że problem tkwi w kolorze, kształcie, wielkości wabika lub pogodzie. Oczywiście wiele z tych usprawiedliwień może być trafnych, ale …”

Mateusz Pustuła na stronie 38 WW 9/24 opisuje, jak łowić szczupaki na glidery nad podwodnymi łanami roślin.

Podobne wiadomości