Spacery z method feederem

Paweł Daniec: „Zakończenie wakacji często dla wielu z nas, zwłaszcza młodszych i niezmotoryzowanych, oznacza ograniczenie naszej pasji związanej zwykle z wyjazdami nad najbardziej atrakcyjne wody, położone - jak to najczęściej bywa - daleko od domu. A wcale nie musi tak być. Znajdujące się nawet w samym mieście, pozornie nieciekawe zbiorniki, potrafią odwdzięczyć się pięknymi rybami. To idealne miejsca na szybki wypad z method feederem przed szkołą lub po pracy.

Powiadom znajomego:

Takie wody prawie każdy z nas znajdzie w swojej okolicy. Stawy w parkach dużych miast, podmiejskie glinianki czy najmniejsze zaporówki potrafią być naprawdę wdzięcznymi łowiskami. Zwłaszcza, że często stają się oczkiem w głowie lokalnej społeczności wędkarskiej, która potrafi dbać o wodę i jej pilnować. Dodatkowo położenie takich zbiorników gdzieś między arteriami wielkiego miasta lub niedaleko rynku jakiegoś niewielkiego miasteczka utrudnia działania kłusowników oraz wędkarzy nie przestrzegających prawa i limitów. Są tutaj ryby. I to często łowione w całkiem urokliwym otoczeniu pełnym zieleni.

Najczęściej dominującymi gatunkami będą karp oraz karaś srebrzysty. Czasem błyśnie złotem u kogoś w podbieraku nasz rodzimy, niemalże okrągły karaś złocisty. Nawet leszcze, regularnie karmione zanętą, nie karłowacieją, ale wbrew pozorom i rozmiarom zbiornika osiągają całkiem przyzwoite wielkości. Jednak często trudno przebić się przez ławice niewielkich płoci lub wzdręg, zwłaszcza podczas łowienia na spławik. I właśnie tutaj method feeder pokazuje swoją przewagę. Szczególnie, jeśli do selektywnych przynęt dołożymy przemyślaną taktykę, nieco rozpoznania łowiska i poświęcimy mu trochę czasu. 

Po okresie upałów, gdy ryby zapadały w letni letarg, teraz ochładzająca się woda zachęca je do aktywnego żerowania. Jednak nic nie trwa w nieskończoność. To właśnie te małe zbiorniki, z najszybciej ochładzającą się wodą, kończą się szybciej, niż wielkie rzeki czy kanały. Dlatego koniec lata i początek jesieni to najlepszy moment na takie łowiska. Jeśli po okresie urlopowym możemy pozwolić sobie tylko na krótsze wypady, to wędkując niemalże pod domem mamy możliwość być częściej nad wodą. A to bardzo szybko przynosi efekty.

Stalking stacjonarny

Szybkie wypady z method feederem nad miejskie łowiska przypominają mi nieco karpiowy stalking, czyli szybkie łowienie z podchodu wcześniej zaobserwowanych ryb. I faktycznie - możemy obejść łowisko z jedną wędką w ręku. W ciągu krótkiego, porannego wędkowania, podrzucimy podajnik w kilka wybranych miejsc. Jest szansa trafić rybę. Jednak z racji zazwyczaj małej ilości czasu, a przy tym krótkich dystansach rzutów, można zaoszczędzić trochę czasu na przenoszeniu się z miejsca na miejsce. A przy okazji ograniczyć zbędny hałas i ruch nad wodą. Moja taktyka zazwyczaj polega na użyciu dwóch wędzisk. Krótsze służy do łowienia przy brzegu, pod trzcinkami lub w narożniku zbiornika. Dłuższe pozwala posłać podajnik na dobrych kilkadziesiąt metrów. W ten sposób, bez zmiany miejsca, można spokojnie obłowić w dwie godziny znaczny obszar łowiska.

Krótka zasiadka, częsty brak możliwości dojazdu do wody (parkowanie w miastach!) lub uniemożliwiające użycie wózka schody po drodze na łowisko oznaczają też maksymalne ograniczenie sprzętu. Pokrowiec, składany podbierak, lekkie podpórki i wędkarskie wiadro, które pełni zarówno funkcję siedziska, pudełka na sprzęt oraz pojemnika na zanęty i przynęty to i tak aż zanadto bagażu. Do absolutnej konieczności należy najmniejsza mata dla bezpiecznego wyhaczania ryby. Prawdopodobieństwo, że będzie co na niej położyć jest większe, niż może nam się wydawać. Zwłaszcza jeśli woda zarybiana jest karpiami lub amurami.

Trzy przynęty

Przynęty do method feeder to temat tak szeroki, że możnaby mu poświęcić kilka stron. Każdy z nas ma swoje ulubione i sprawdzone na danej wodzie. Osobiście, wybierając się na krótką zasiadkę nad niewielką wodą, ograniczam je do tych, które sprawdzają mi się najlepiej. Jedną z takich przynęt są tonące dumbellsy o średnicy 7 – 8 mm w ostrym, pomarańczowym kolorze i słodkim smaku czekolady z pomarańczą. Przynosiły mi ryby dosłownie z każdej wody, nad którą siadałem z method feederem. Warto mieć ich odpowiednik w jaskrawym, żółtym kolorze. Obie przynęty, dzięki swojej barwie, są doskonale widoczne w zazwyczaj mętnej wodzie, zanim jeszcze zacznie się klarować bliżej jesieni.

Uzupełnieniem dumbellsów są zbalansowane przynęty typu wafters, które odpowiednio wyważone ciężarem właściwie dobranego rozmiaru haczyka unoszą się minimalnie na dnie. Są po prostu takie dni i takie łowiska, w których działają one znacznie lepiej, niż przynęty tonące. Można dobrać podobne barwy, jak wyżej. Niezłym rozwiązaniem jest też zakup …”

 

Na stronie 16 WW 9/24 Paweł Daniec zaprasza na wędkarską jesień w mieście.

Podobne wiadomości