Znaczną część mojego karpiowania poświęcam klasycznemu łowieniu z rzutu i wówczas najczęściej stosuję rakiety zanętowe, kobry oraz - od pewnego czasu - materiały rozpuszczalne. Zawsze lubiłem nęcić grubo, czy to łowiąc z wywózki, czy z rzutu. Kilka kulek do siatki czy PVA mix kompletnie do mnie nie przemawiały. Do czasu, aż musiałem ich spróbować i przyniosły mi pierwsze ryby.
Materiały rozpuszczalne zawsze kojarzyły mi się z łowienie rzutowym i opcją zanęcenia w ten sposób bezpośredniego sąsiedztwa zestawu. Jednak obserwując jednego z moich wędkarskich kompanów zauważyłem, że niejednokrotnie ma bardzo dobre efekty stosując je również przy wywózce.
Nie da się ukryć, że zanęta rzucona do wody przy pomocy łyżki czy wiaderka zanim opadnie na dno zdąży dawno się rozmyć. Zwłaszcza ma to miejsce w sytuacji, gdy łowimy w głębokim zbiorniku. Czas, który siatki lub woreczki potrzebują na rozpuszczenie się jest różny w zależności od producenta oraz, przede wszystkim, od temperatury wody. W porach zimnych (wiosna, jesień) może to być kilkadziesiąt sekund. Natomiast w lecie, gdy woda jest nagrzana, rozpuszczanie trwa dosłownie chwilę.
Zmiana nastawienia
Jak już wspomniałem na wstępnie - nigdy nie lubiłem materiałów PVA. Cóż więc się stało, że zmieniłem zdanie? Po prostu złowiłem rybę, a potem następną i kolejną!
W PVA denerwowało mnie kilka rzeczy. Po pierwsze praca potrzebna do przygotowania woreczków lub siatek oraz ich jednorazowość. Dla przykładu, gdy stawiam zestaw z wywózki, to do ostatniej chwili mam kontrolę nad tym, gdzie go umieszczam i w którym miejscu jest zanęta. Natomiast podczas rzutu z woreczkiem lub siatką podanie zanęty jest jednorazowe. Normalnym jest, że czasem wiatr zawieje i zniesie nasz zestaw albo po prostu sami oddamy zły rzut. Wówczas, po ściągnięciu zestawu, PVA już nie ma i trzeba wszystko przygotować od nowa. Dodatkowo osobiście nie miałem nigdy specjalnych sukcesów stosując tę technikę. Owszem, zdarzały się ryby, jednak dalej to nie była moja metoda.
Jesienią ubiegłego roku zacząłem łowić na nowym, niedużym łowisku. Mój pierwszy wypad wiązał się z nęceniem przy pomocy spod roda, więc techniką, którą lubię i dobrze mi wychodzi. Jak się okazało tydzień później miały się tam odbyć indywidualne zawody karpiowe. Od razu zainteresowałem się sprawą, bo lubię startować w takich imprezach, a dodatkowo opcja startu samemu była kusząca. Nie da się ukryć, że 99% zawodów karpiowych jest rozgrywana drużynowo i trwa minimum kilka dni. Tym razem nie musiałem martwić się o znalezienie partnera, tylko przygotować sprzęt i w drogę. Jednak, jak się okazało, był jeden szkopuł. Regulamin nie dopuszczał nęcenia przy pomocy spod roda, w grę wchodziła: proca, kobra i materiały rozpuszczalne.
No trudno, skoro powiedziałem „A” to trzeba powiedzieć „B”. Jednego dnia przysiadłem na około 1,5 godziny i przygotowałem ponad 20 woreczków oraz podobną ilość tzw. kiełbasek, czyli siateczek. Jak się przekonałem ich zrobienie nie było aż tak ciężkie, jak zawsze uważałem. Moją zanętę zbudowałem w oparciu o pokruszone i pocięte kulki oraz stick mix.
Podczas zawodów okazało się, że większość osób postawiła na method feeder, a ja jestem chyba jedyną osobą z klasycznymi karpiówkami. Jednak w ogóle mnie to nie zniechęciło, ponieważ jadąc na tę imprezę nastawiałem się przede wszystkim na dobrą zabawę z odrobiną rywalizacji. Przy pomocy dalmierza sprawdziłem szerokość łowiska, która w tym miejscu wyniosła 142 m. W związku z tym odmierzyłem 70 metrowy dystans i na nim zacząłem łowić. Pierwsze kilka rzutów było nieudanych, ale liczyłem się z tym, zwłaszcza podczas rzucania woreczkami. Niestety, ich kształt wpływa na celność rzutów. Zapewne gdy dłużej będę nimi łowił, to nauczę się zarówno celnie rzucać, jak i odpowiednio je formować. Dlatego też postawiłem przede wszystkim na siatki, a po celnym rzucie donęcałem łowisko przy pomocy kobry.
Tego dnia ryby słabo brały u większości wędkarzy, jednak kilka z nich udało się wyłuskać. Ja na swoje branie musiałem czekać kilka godzin, ale w końcu sygnalizator się odezwał i po kilkuminutowym holu …”
Jakub Dłubak na stronie 30 WW 8/24 zdradza urok materiałów rozpuszczalnych.