Kłusownictwo, a może kradzież…

Cezary Szczepaniak: "Czy potraktowanie kłusownictwa jako kradzieży nie ułatwiłoby walki z tym procederem – taki dylemat pojawił się w liście jednego z naszych Czytelników:

Powiadom znajomego:

„Z zainteresowaniem przeczytałem ostatni artykuł o kłusownictwie. Najbardziej zainteresował mnie opis tego, jak do kłusownictwa podchodzono w czasach II Rzeczypospolitej. Słyszałem jednak, że w tych czasach kłusownictwo było traktowane tak, jak kradzież, a Pan nic na ten temat nie pisał. Czy to prawda, czy też informacje, które mnie doszły, to tylko plotki? Poza tym wielu znajomych wędkarzy uważa, że kłusownictwo powinno być traktowane jak kradzież, co pozwoliłoby na skuteczniejszą walkę z kłusownikami. Jakie jest Pana zdanie na ten temat?”

Mój ostatni artykuł, stanowiący odpowiedź na pytania Czytelnika, dotyczył charakteru czynów kłusowniczych. Jego celem było wyjaśnienie, że kłusownictwo należy do grona przestępstw (wykroczeń) bezskutkowych, czyli takich, w których wystarczy, że dana osoba zachowuje się niezgodnie z określonym w przepisie zakazem lub nakazem, aby można było przypisać jej odpowiedzialność karną.

 

W czasach II Rzeczypospolitej

Aby wyjaśnić źródło takiego podejścia do kłusownictwa, sięgnąłem do przepisów obowiązujących już w czasach II Rzeczypospolitej i ich interpretacji. Aby ponieść odpowiedzialność (za czyn kłusowniczy) wystarczyła jakakolwiek czynność stanowiąca naruszenie cudzego prawa do polowań lub rybołówstwa, choćby sprawca niczego nie upolował ani niczego nie złowił. Sprawca ponosił zatem odpowiedzialność już w momencie gdy bezprawnie rozpoczął połów ryb, a nie dopiero wtedy, gdy bezprawnie ryby złowił. Ta interpretacja kłusownictwa rybackiego funkcjonuje po dziś dzień. Nie było natomiast moją intencją, szczegółowe analizowanie obowiązujących wówczas przepisów. Niemniej jednak, w związku z pytaniem o to, czy w czasach II Rzeczypospolitej kłusownictwo traktowano jak kradzież wyjaśniam, że poza wspomnianym w poprzednim artykule Kodeksem karnym (art. 270) obowiązywała wówczas także ustawa o rybołówstwie z 1932 r. Ustawa ta nie regulowała jednak kwestii kłusownictwa na stawach hodowlanych (określanych mianem wód zamkniętych). Dlatego też połów ryb i ich zabór z takich stawów potraktowano jako kradzież (art. 257 ówczesnego Kodeksu karnego) cudzej rzeczy ruchomej. Trudno jest zatem formułować tezę, iż „przed wojną kłusownictwo traktowano jako kradzież”. Osoby szerzej zainteresowane obowiązującymi wówczas przepisami, odsyłam do znakomitego artykułu prof. Wojciecha Radeckiego pt. „Oceny prawne kłusownictwa rybackiego”. Artykuł znajdziecie Państwo bez trudu w Internecie.

 

8 lat za kradzież?

Jeśli chodzi o drugie z pytań, tj. czy kłusownictwo nie powinno być traktowane jako kradzież i czy taki stan rzeczy nie ułatwiłby walki z tym procederem, na wstępie należy uświadomić sobie poniekąd banalną rzecz, a mianowicie to, czym jest kradzież. Słownik języka polskiego definiuje kradzież jako cyt. „potajemne zabranie cudzej własności bez zamiaru oddania”. W Wikipedii możemy natomiast przeczytać, że kradzież to cyt. „zabór cudzej rzeczy w celu przywłaszczenia”, co stanowi odzwierciedlenie treści art. 278 Kodeksu karnego, zgodnie z którym „kto zabiera w celu przywłaszczenia cudzą rzecz ruchomą, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5”. W tym miejscu warto odpowiedzieć sobie na kilka pytań, a mianowicie czy: ..."

Prawnik Cezary Szczepaniak na stronie 66 WW 10/25 odpowiada na Wasze pytania. 

Podobne wiadomości