„Wraz z przyjaciółmi postanowiłem spróbować swoich sił na dzikiej wodzie. Wyjazd na zasiadkę zaplanowaliśmy na sobotę, 18 maja.
Wybraliśmy łowisko, jeździliśmy tam kilka razy by sprawdzić miejscówkę, a także wybrać odpowiedni teren na rozbicie obozowiska. Jednak gdy ze sprzętem i całym wyposażeniem znaleźliśmy się nad wodą okazało się, że nasza miejscówka… została zajęta! Szybka narada i błyskawiczna decyzja – przemieszczamy się na znajdujące się obok drugie jezioro. I tu wędkarzy mnóstwo, krucho było także z miejscem na obóz, ale ostatecznie udało się znaleźć odpowiedni kawałek terenu. Szybko ustawiliśmy dwa namioty na 4 osoby i przystąpiliśmy do rozpoznawania łowiska. Wypłynąłem z kolegą Karolem pontonem i tyczką sprawdzaliśmy twardość dna, sprawdzaliśmy także zapisy echosondy. Opływając pobliskie trzciny napotkaliśmy pięknego amura wygrzewającego się przy trzcinie.
Czyli są ryby! Zaczęliśmy przygotowania do wywiezienia zestawów. Ostatecznie znalazły się one około 150 m od naszego stanowiska. Zdecydowałem, że moje dwa zestawy położę 25 m od siebie. Na pierwszym zestawie przynętą była tonąca kulka Squid Premium 24 mm i pop-up 16 mm firmy Carp Target, łowisko zasypane było kulkami zanętowymi o średnicy 20 mm tej samej serii. Drugi zestaw pod-sypany był naszym mixem ziaren 25 %, a na włosie znalazła się kulka o smaku ananasa podbita popupem (także o smaku ananasa) z firmy Carp Target. Wędkowanie utrudniało zielsko, które czepiało się zestawów. Był to poważny problem, bo napływało ono na linki i naciągało zestawy do tego stopnia, że praktycznie łowiliśmy „na sztywno”. Wspólnymi siłami oczyszczaliśmy na bieżąco zestawy z zielska, nie decydowaliśmy się na kolejną wywózkę, bo akwen był niewielki i nie chcieliśmy robić zamieszania.
Po niespokojnej nocy, w czasie której wiejący wiatr zmuszał nas do ciągłej walki z zielskiem, kolega Bartek musiał zakończyć wędkowanie. Byliśmy wyczerpani i postanowiliśmy choć trochę odespać trudy nocy. Po 9 rano obudził mnie pojedynczy „pik” sygnalizatora. Zerwałem się błyskawicznie mając świadomość, że linki są ciągle napięte. Po zacięciu poczułem pulsujący ciężar, zmęczenie i senność ustąpiły w jednej chwili. Nastąpiła długa i emocjonująca walka z brzegu w zielsku, jednak dzięki asyście kolegi Łukasza ryba szczęśliwie wylądowała w podbieraku. Już wiedziałem, że pobiłem swój rekord życiowy.
Waga pokazała 17,55 kg.
Kilka szybkich fotek i karp wrócił do wody, aby ucieszył następnego łowcę.”
Galerie łowców znajdziecie na stronie 6 WW 8/24.
Czekamy na Twoje rekordy!
Zgłoszenia przyjmujemy TU!
https://wiadomosciwedkarskie.com.pl/rekordy-na-plan/zglos-okaz