27 stycznia 2025, 00:47
5 minut czytania
Wiadomosci Wędkarskie
Dawid Kaszlikowski: „Temperatura powietrza oscyluje w granicach 0°C. Przemierzamy z kolegą brzegi pięknej nizinnej rzeki pstrągowej. Ciurek dość mały, choć jego odcinek łąkowy ma sporo rozlanych zakrętów – gruba woda pod grubego pstrąga. Takie odcinki to moje ulubione łowiska pstrągów, gdyż stosuję zasadę „albo grubo, albo wcale”. Nie interesują mnie małe pstrągi. To nasz drugi i ostatni dzień wyprawy. Jestem trochę zniesmaczony, ponieważ tym razem pstrągi mi nie biorą. Kolega łowi trzy ryby: dwie pięćdziesiątki i jedną 47 cm. To nie mój wyjazd. Chcę już wracać do domu, nie ma się co męczyć. Kolega jednak namawia, aby obłowić jeszcze kilka zakrętów. Tak robimy. Słońce powoli zachodzi, została ostatnia godzina. Na agrafce mam zapiętą imitację białej larwy na lekkiej czeburaszce.
Powiadom znajomego:
Staje na dużym zakręcie, gdzie poniżej jest dołek za tzw. „zwałką”, czyli za zatopionym drzewem. Potencjalnie rewelacyjne miejsce. Najpierw obławiam wejście do zakrętu. Być może pstrąg żeruje i stoi właśnie tutaj. Rzut w górę rzeki, larwa opada do dna. Delikatnie prowadzę ją spinningiem z prądem, niczym muszkarz nimfę. Czuję delikatne trącenie. Nie jestem pewien, czy to ryba. Równie dobrze czeburaszka mogła zaczepić o kamień. Jednak ponawiam rzut tą samą trasą. Zatrzymanie przynęty, zacinam. Od razu go widzę – kaban!!! Żółty samiec z pięknym dużym pyskiem, po prostu pstrąg idealny! Mimo zimowej pory mocno walczy przy dnie, choć mam dość mocny sprzęt. Muszę wejść za nim do wody. Jest sprytny, kilka razy unika podbieraka. W końcu kapituluje. Mam go! Miarka wskazuje 60 cm. Szybka sesja i pstrąg wraca do wody. Nie zamieniłbym tej ryby na trzy pięćdziesiątaki kolegi. Kolejny raz przekonuję się, że trzeba walczyć do końca. Właśnie na takie potokowce poluję!
Tekst i fot. Dawid Kaszlikowski
Pstrągi to ryby, które ukochałem już od najmłodszych lat. Pierwszą miłością była oczywiście Wisła, jednak zawsze podczas czytania książek czy wędkarskich czasopism ten gatunek zwracał moją uwagę. Na początku to była zwykła fascynacja i ciekawość. Urodziłem się na Lubelszczyźnie, więc gdzie tu pstrągi, które były kojarzone z górskimi potokami. Kiedy dowiedziałem się, że większość małych ciurków w okolicy zarybiane jest pstrągami, byłem zachwycony, ale też bardzo zdziwiony. Teraz po latach wiem, że duży „kropek” to przede wszystkim rzeki nizinne a nie górskie potoki. Do dziś dokładnie pamiętam swojego pierwszego złowionego na wobler pstrąga, choć miał on zaledwie 35 cm – mimo że od jego złowienia minęło już około 20 lat. Chyba nie mam z innymi rybami oprócz pstrągów tak, że dokładnie pamiętam te większe, gdzie były złowione, w której rzece, a nawet w którym dołku. Kiedyś złowienie 50-cm okazu nie było wielkim wydarzeniem. Na rozkładzie mam sporo takich pstrągów, natomiast zawsze miałem problem z rybami ponad 60 cm, choć nie były one „świętym Graalem” jak obecnie. Mój największy pstrąg potokowy z Polski mierzył 71,5 centymetra.
Kluczowa wiedza – przynęty
Pstrągi to ryby, które przestawiają się na pokarm sezonowy. Wiedza, co w danej chwili występuje w rzece, jest kluczową do łowienia ryb tego gatunku. Zimowy pstrąg to zmęczona po tarle ryba, która próbuje odbudować swoja kondycję. W rzekach nizinnych pstrągi nie są tak chude w zimie, jak w szybszych górskich potokach. Na nizinnych odcinkach rzek występuje więcej pokarmu, więc ryby są w tam trochę lepszej kondycji i szybciej rosną. Na mojej ulubionej rzece osiągają roczne przyrosty w wysokości nawet 10 cm.
Moje najlepsze przynęty na zimę to duże woblery – imitacje pstrąga, ponieważ pstrąg to typowy kanibal. Dobre są również imitacje ciernika lub płoci. Często rzeki „krainy pstrąga i lipienia” zasilają okoliczne stawy, więc nie brakuje w nich narybku innych gatunków – uciekinierów z tych stawów. Poza tym pstrągi po tarle są jeszcze agresywne. Zajmują swoje miejscówki i odganiają potencjalnych konkurentów. Ten instynkt można zadziałać nawet wtedy, gdy pstrągi nie żerują. Z tego powodu używam woblerów od 5 do 8 centymetrów, w zimę często o pstrokatych kolorach jak w przypadku typowych woblerów trociowych. Ale przynęty w naturalnych kolorach też mają miejsce w moim pudełku. Wczesna zima to mocno pracujący wobler o jasnych, rzucających się w oczy kolorach, później przechodzę już na wierne imitacje, np. ciernika, o delikatnej pracy. W woblerach staram się stosować kotwiczki pozbawione zadziora, nawet w łowiskach, gdzie wolno stosować zadziory.
Czarny dżig z piór marabuta jest kolejną świetną przynętą. Na ten właśnie wabik złowiłem swoją życiówkę. Imituje on pijawkę lub po prostu małą rybę – zależnie od tego, jak się go prowadzi. Wobler prowadzony wolno często gaśnie, natomiast postawiony w nurcie dżig będzie delikatnie pracował, poruszając piórkami niezależnie od tempa prowadzenia. To kusi pstrąga i prowokuje do ataku. Do dżiga dodaję delikatny ..."
Dawid Kaszlikowski na stronie 40 WW 2/25 zdradza swoje sposoby na zimowe pstrągi.