19 września 2025, 00:34
5 minut czytania
Wiadomosci Wędkarskie
Mateusz Pustuła” „Uwielbiam te jesienne poranki, kiedy otwierając tarasowe drzwi mam wrażenie, że październikowa wilgoć próbuje szturmem we-drzeć się do mojej sypialni. Trawa szkli się w świetle słońca, które straciło swoją wakacyjną moc. Na drzewach jeszcze liście, choć żółte i czerwone. To znak, że jeszcze jest chwila. Bo kiedy przyjdzie listo-padowy wiatr i pozrywa je z drzew to… będzie tylko trudniej. Tym-czasem jeszcze jest czas (albo to już ten czas) - jesienne grubasy robią wszystko, żeby się najeść, bo cytując klasyka: „Winter is coming”.
Powiadom znajomego:
Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że październik to dla mnie najlepszy miesiąc pod względem łowienia dużych ryb. Nie piszę w tym momencie o drapieżnikach, bo co prawda liczbowo ten miesiąc na pewno jest to-powy - sandacze, szczupaki czy okonie żerują w najlepsze, ale na te największe dopiero przyjdzie czas w listopadzie i grudniu.
Analizując ostatnie lata to właśnie w październiku złowiłem swoje naj-większe ryby na method feeder. Nie chodzi o żaden konkretny gatunek. Po prostu wybór metody (niezależnie, czy jest to method feeder, czy feeder bomb) pozwala na łowienie bardzo wielu gatunków, bez wcześniejszego nastawiania się na konkretny. Tak naprawdę wszystko de-terminuje rybostan danego zbiornika. To on weryfikuje, czy będziemy łowili duże leszcze, czy też może karpie. Bardziej od nastawiania się na jakiś gatunek ryb wolę dobrze wybrać metodę łowienia i odpowiednia wodę.
Jaka woda?
Nie od dzisiaj wiadomo, że wraz z ochładzaniem się dni i nocy płytkie partie jezior, rzek oraz zbiorników szybciej tracą ciepło. Głębsze warstwy są odporniejsze termicznie, więc ryby szukają tam bardziej kom-fortowych warunków. Poza tym ryby instynktownie gromadzą się w miejscach, gdzie łatwiej będzie im przetrwać okres zimowy. Głębsze partie wody gwarantują im większą stabilność warunków tlenowych i mniejsze wahania temperatury. Dlatego też (nieco przewrotnie) wybieram do łowienia zbiorniki stosunkowo płytkie, bez dużych różnicy głębokości, a kluczem do skutecznego łowienia jest przede wszystkim wcześniejsza obserwacja wody. Wbrew pozorom wprawne oko również jesienią może wiele dostrzec.
W okolicy miejsca, w którym mieszkam, mam niewielki zbiornik - niegdysiejszą piaskownię, finalnie zalaną, pozostawianą bez opieki, ale z racji tego, że utworzono połączenie z bliską rzeką, to w wodzie tej są ryby. Bardzo lubię ten zbiornik ze względu na to, że jest płytki, a w październiku i listopadzie łowiłem w nim ładne sandacze. Nad wodą spotykałem często starego karpiarza, który siedząc na pobliskim drze-wie obserwował wodę. Dopiero po kilku dniach takiej obserwacji wybierał miejsce zasiadki i niejednokrotnie widziałem, jak piękne ryby po-trafił łowić w zbiorniku, w którym nigdy nie dostrzegłem choć jednego spławu dużego karpia choć spędziłem tam sporo czasu. Nauczony tym doświadczeniem lubię poświęcić trochę godzin na obserwację wody. Dobrym rozwiązaniem są po prostu spacery wokół zbiornika. Wprawne oko dostrzeże oznaki obecności lub żerowania ryb: nieregularne bąble uwalniane z dna, zdradzające żerowanie, pojawiające się kręgi na wodzie czy poruszanie pobliskich trzcin, grążeli. Z pozoru uśpiona woda skrywa zazwyczaj wiele tajemnic, a w stosunkowo płytkim zbiorniku są one dużo łatwiejsze do zauważenia. Pamiętajmy tylko, żeby na czas obserwacji wybierać bezwietrzne poranki lub wieczory - flauta daje dużo lepszy przegląd podwodnych aktywności.
Nie chcę w tym miejscu wprowadzać dodatkowego podziału związanego z tym, jaki status ma woda, na której będziemy łowili - czy jest to łowisko komercyjne, PZW, no kill, czy też woda stowarzyszenia. Każdy świadomie wybiera, gdzie łowi, a wiele razy przekonałem się, że nawet na najlepszym łowisku ryby potrafią grymasić. Wybór konkret-nej wody i jej statusu niech pozostanie kwestią indywidualną. Ten artykuł poświecę natomiast zasiadkom w wodach stosunkowo płytkich, z maksymalną głębokością około 2-3 m.
Metoda
Październikowy „Big Game” czas zacząć, a skoro jesienne żerowanie ryb mamy w pełni, to i nasze zestawy powinny sprostać ich wymaganiom. Stawiam na dwie metody: method feeder oraz bomb feeder. W przypadku niewielkich, płytkich zbiorników wybieram często miejsca w towarzystwie trzcinowisk oraz podwodnych przeszkód: zwalonych drzew, grążelisk, moczarki. Ważne, żeby te przeszkody były w niedalekiej odległości - 30-40 m. Dlaczego? Rzucając większymi podajnikami będę mógł to robić naprawdę precyzyjnie, niezależnie od siły wiatru i jego kierunku. W przypadku trzcinowisk sytuuję się tuż obok nich, naj-lepiej znajdując po prostu stanowisko pomiędzy nimi, żeby mój zestaw na bomb feeder lokować w odległości 10-15 m od siebie. Będzie to moja pierwsza linia, którą sukcesywnie będę budował poprzez strzelanie z procy pelletem oraz kukurydzą. Druga linia to typowy zestaw na method feeder oparty głównie na pellecie (wspomniany 30-40 metr). Każdą z tych linii omówię z osobna, ale zanim to zrobię podkreślę, że kluczowy jest …”
Mateusz Pustuła na stronie 10 WW 10/25 prezentuje method feeder oraz bomb Feeder.